poniedziałek, 9 marca 2015

Fulidhoo - wyspa nie tylko krabów


A więc trafiliśmy z tętniącego życiem i pełnego turystów Maafushi na malutką i spokojną Fulidhoo.
Tym samym zmieniliśmy atol na Vaavu Atoll.

Fulidhoo można przejść wzdłuż w siedem minut a wszerz w dwie.
Mieszka tu około 400 mieszkańców, jest jeden bar, dwie kawiarenki (czyli otwarty na  zewnątrz pokój z czajnikiem i lodówką) i dwa guesthousy.

Zatrzymaliśmy się w La Perla, prawie nad samym oceanem.
Pisząc te słowa słyszę wyraźnie jego szum.
Nas pobyt kosztuje 55$ z noc (plus podatki 10% i 12%)

Przed guesthousem La Perla
Jeżeli ktoś szuka ciszy i spokoju oraz przepięknego widoku na ocean Fulidhoo jest idealnym miejscem. 
Woda wokół wyspy ma przepiękną barwę ale na próżno tutaj szukać pięknej rafy blisko brzegu jak to było na Maafushi.
Tu można się cały dzień lenić.

Prywatna plaża dla turystów jest naprawdę prywatna. Przez większość czasu byliśmy na niej sami, w szczycie znajdowało się na niej 8 osób.
Po prostu relaks.

Tak się relaksujemy
Jeżeli chodzi o lokalne atrakcje to oprócz pływania i opalania się nie ma tu nic do zwiedzenia, zobaczenia. 
Jedzenie gotuje i przynosi na taras nasz gospodarz, dla odmiany chodzimy do jedynej kawiarenki.
Koszt posiłku w guesthouse to 10$ za osobę, w kawiarence płacimy niewiele więcej z dwie osoby.

Ciekawostką jest to co dostaliśmy dziś po przekąsce. Na liść wysypuje się trochę proszku przypominającego tabakę, wkłada weń kawałek brązowego korzenia i żuje.
Zastępuje to tutaj mycie zębów czy też żucie gumy po posiłku.

Nie wiem co to jest ale postaram się trochę tego przywieźć

Prywatna plaża jest urokliwa ale niestety reszta plaż na wyspie ma też sporą wadę, śmieci.
Jest ich dużo i nie jest to winna wyłącznie miejscowych.
Ocean podczas przypływu wyrzuca masę wszelkiego rodzaju śmieci.
Miejscowi radzą sobie jak mogą, zbierając co większe i spalając je w miejscowej spalarni ale jest to walka z wiatrakami.
To smutne, że tak piękny zakątek świata jest poprzez działanie "cywilizowanych" krajów zaśmiecany i zatapiany. Będzie to prawdopodobnie pierwsze państwo które pochłonie ocean w skutek globalnego ocieplenia i stałego podnoszenia się oceanów.

Karolina znalazła wielką muszlę, nie wiem tylko czy możemy ją przywieźć

Śmieci niestety nie trzeba specjalnie szukać
Wyspa charakteryzuje się również pięknym widokiem nocnego nieba ponieważ nie ma tu wiele świateł.
W dzień też warto spoglądać w górę bo jest pełna palm kokosowych.
Na Malediwach jest większe prawdopodobieństwo, że spadnie na Ciebie kokos niż zaatakuje jakieś oceaniczne żyjątko.

Tak ja wspomniałem w tytule jest coś jeszcze co kojarzy się jednoznacznie z Fulidhoo.
Kraby.
W dzień małe, białe kraby śmigają po plaży i chowają się do swoich norek.
Wyglądają jak kłębek włosów na wietrze.
Rzadko można spotkać większego osobnika. Nam się udało :)

Krab jest na pierwszym planie

Monsieur Crabe
Noc należy do krabów całkowicie. Nie sposób przejść plażą nie napotykając się na setki krabów które w większości czmychają przed człowiekiem, choć znajdują się i odważniacy którzy czekają i z zaciekawieniem patrzą po co ten ludź pojawił się w nocy na ich terenie.


You've come in the wrong neighborhood...

Get them boyz!
Na szczęście udało nam się umknąć. 
I wciąż możemy się relaksować na naszej plaży na Fulidhoo.
Pozmieniał nam się rozkład jazdy dhoni, prawdopodobnie zostaniemy tu dzień dłużej.
Jutro w planie wieczorne polowanie na wielką rybę. Zobaczymy co z tego wyniknie :)

Na koniec kilka zdjęć z tej bajkowej wyspy.


Lokalny minaret

Takie tu mamy kolorki

Plaża jest nasza
Naprawdę nasza

Woda też jest nasza

Karolina sugeruje, że wrzucam za mało swoich zdjęć
Kto najwyżej wyskakuje z wody na Fulidhoo?!?

Kto buduje najfajniejsze zamki z piasku na Fulidhoo?!?