środa, 11 marca 2015

Hobby

Każdy ma jakieś hobby.
Jedni skaczą ze spadochronu, drudzy nurkują, trzeci palą papierosy a kolejni opalają się na heban.

Ja natomiast lubię pływać.

Mamo, tato nie denerwujcie się, siedzę teraz sobie bezpiecznie na tarasie.


Z naszej plaży jak widzieliście roztacza się piękny widok na turkusowy ocean.
A jak to wygląda z drugiej strony? :)


No to co? Startujemy.


Woda aż prosi się o zanurzenie

Uwaga!
Kolejne zdjęcia zostały wykonane przez profesjonalistów.
Nie powtarzajcie tego w domu.


Jest radocha

Turkus spowodowany jest tym, że dno jest całkowicie piaszczyste, głębokość około 3 metrów i przez krystaliczną wodę przebija się słońce i odbija od piasku.

Na granatowe nie wypływamy bo tam jest spadek do kilkunastu metrów głębokości.
A tam mogę być prądy nie prądy i ch.j wie co jeszcze.
Safety first

W pływaniu na pełnym morzu czy oceanie najważniejszy jest spokój.
Cokolwiek by się nie działa trzeba konsekwentnie dążyć do wyznaczonego celu i nie panikować jeżeli coś nie idzie.
Pamiętajcie też żeby zawsze szacować siły i przebyty dystans i zostawić zapas na powrót który często jest trudniejszy (pod fale)
Na środku oceanu nie ma się czego złapać, można co najwyżej położyć się na chwilę na wodzie i odpocząć.
A gdy się to wszystko dobrze rozplanuje pozostaje cieszyć się każdą chwilą spędzoną sam na sam z tym ogromem wody.


A mówiłem, że Fulidhoo to malutka wysepka :)

Dla takich widoków chce się pływać

Pogoda jak widać sprzyja

Pamiętajcie o okularkach.
Chronią przed słoną wodą a przede wszystkim przed słońcem.

Tak się robi selfie

Można też oburącz

Pora wracać


Dla takich chwil warto żyć

Pełny relaks
Przy okazji można się nieźle opalić. Pamiętajcie o porządnym filtrze wodoodpornym.


Bez solidnego treningu nie wolno tak daleko wypływać

Już blisko. Jestem strasznie głodny

Karolinka na swoje szczęście usnęła

Dziękuję Panie Oceanie. Do następnego razu.

Ostatni dzień na Fulidhoo

Z Fulidhoo na południe, jak to mówią miejscowi na atol mieliśmy płynąć dziś.

Ale zmienił się rozkład promów, pomiędzy atolem Vaavu a atolem Kaafu na którym jest Male i Maafushi.
Teraz zamiast dwóch promów pływa jeden i łączy oba atole.

Tak więc ważne info dla tych którzy planują płynąć promami na własną rękę na południe.

Prom z Male przez Maafushi / Fulidhoo / Thinadhoo / Felidhoo / Keyodhoo do Rakeedhoo płynie w niedzielę, wtorek i czwartek.
W przeciwną stronę płynie w sobotę, poniedziałek i środę.

A więc ostatni dzień za nami. 
Fulidhoo i pensjonat La Perla polecamy z czystym sumieniem.

Dla wszystkich którzy chcą poczuć klimat małej, lokalnej wysepki na środku oceanu Fulidhoo jest idealnym miejscem.
Dogodne połączenie z Male czy Maafushi, przyzwoite ceny guesthousów, fantastyczni ludzie i praktycznie prywatna plaża.

Do minusów w porównaniu z Maafushi trzeba zaliczyć zaśmiecone plaże oprócz tej dla turystów oraz brak ciekawej rafy w okolicy.
Jednak La Perla oferuje wycieczki na tzw. Coral Garden za 70$ przy dwóch osobach i 100$ przy czterech (cena za wszystkich uczestników)
My nie skorzystaliśmy, przypłynęliśmy na tą wyspę się wybyczyć i to nam się udało w 100%

La Perla oferuje również inne wycieczki w podobnych kosztach, poranne lub nocne łowienie ryb (warto) czy też tzw. Piknic Island oraz wycieczkę do pobliskiego ekskluzywnego resortu Di Alberto (nie znam ceny, nie przypłynęliśmy na Malediwy do resortów)
Tak więc jeżeli chcesz, codziennie możesz spędzić dzień inaczej.

Osobne podziękowania od nas dla naszego gospodarza Ahmeda, super człowiek, jego żony która gotowała nam posiłki, obsługi La Perla i bardzo sympatycznej pani z Cafe Mosaic.
Uśmiech to słowo które zawsze będzie kojarzyć się nam z Fulidhoo.


Przed La Perla z naszymgospodarzem Ahmedem i Hamidem z Iranu

Ostatni dzień spędziliśmy tradycyjnie, opalając się i pływając.
Wieczorem zjedliśmy pyszną kolację.

Ostatnia kolacja, po prawej rybka z wczorajszego połowu
Na wyspę przypłynęło kilkoro turystów z Maafushi zobaczyć jak wygląda prawdziwe życie na Malediwach.
Z tej okazji otworzyło się kilka wiecznie zamkniętych sklepów z pamiątkami.
Wieczorem miejscowi uraczyli nas świetnym koncertem na bębnach.
Warto dodać, że Fulidhoo słynie ze swojego taneczno-muzycznego zespołu.
Tańce widzieliśmy tylko w kinie na otwartym powietrzu, bębny i śpiewy usłyszeliśmy na żywo.
Dają czadu! Nóżka chodzi J


Powoli się rozkręca

Chłopaki dają czadu
Tańce połamańce

Wieczorem wreszcie udało się uchwycić niebo nad Fulidhoo w pełnej krasie. 
Uwierzcie, że na żywo zapiera dech w piersiach.

Na żywo wygląda dużo lepiej
Nasz aparat to tylko kompakt

Koszt pobytu przez 5 dni, 4 noce plus 4 śniadania i 4 olbrzymie i pyszne kolacje oraz nocne łowienie dla dwóch osób wraz z wszystkim podatkami wyniósł 450$

Jeżeli lecisz na Malediwy na własną rękę i zmierzasz na południe od Male koniecznie zajrzyj na Fulidhoo na parę dni.
Poczuj klimat prawdziwych Malediwów.


Uśmiechnięci i wypoczęci ruszamy dalej.

Pieniądze i ceny

W kilku poprzednich postach wspomniałem co i jak z pieniędzmi na Malediwach a teraz krótko to podsumuję.
Waluta to rupie malediwskie.

Kasa misiu, kasa


Walutę wymienia się na miejscu, nie ma co szukać wymiany wcześniej.
Trzeba przylecieć z dolarami w gotówce.
Nie ma co liczyć na bankomat, ponoć jest jeden na Male ale to raczej miejska legenda.

My wymiany z dolarów na  rupie dokonaliśmy na Male w księgarni.
Pracownik po prostu przeliczył nam dolary na rupie według stałego kursy 1$ = 15.42 rupii

Rupię warto mieć gdy płaci się niskie kwoty podawane oryginalnie w rupiach, np. za prom czy za zakupy w sklepie.
Jeżeli płacisz w dolarach przelicznik jest zazwyczaj 1:15 i jest zaokrąglany do pełnego dolara.
Zdarza się też tak, że dostajesz kwotę w rupiach, płacisz w dolarach a resztę wydają Ci znowu w rupiach.
Oczywiście wszędzie można płacić dolarami.

Trzeba przyznać, że ładne mają te pieniądze

W sklepach bardzo często nie ma cen na towarach, zaskakują Cię dopiero przy kasie.
Ceny w sklepach czy knajpach są zbliżone do polskich,
Droższe są tylko towary importowane oraz te o krótkiej ważności, np. nabiał.

Ciężko mi tak z głowy strzelać cenami, najpopularniejszy zakup czyli 1,5l woda to koszt 8-10 rupii
Napój z pestkami bazylii który pijemy non stop to 12 rupii za mała butelkę.
Rupię na złotówki przeliczam w uproszczeniu dzieląc kwotę przez 4.
Pamiątki typu magnesy, wisiorki itp zaczynają się od 3-4 dolarów, ale śmiało trzeba się targować.

Trzeba pamiętać, że do wszystkich oficjalnych cen czyli np. za hotel, w restauracji, wycieczki z guesthouse etc trzeba doliczyć dwa podatki.

Pierwszy za tzw. obsługę to 10% i drugi rządowy 12%

Kto potrzebuje konkretnej ceny czegoś tam proszę o pytanie w komentarzu, jeżeli będziemy wiedzieli na pewno odpiszemy.

Polowanie na wielką rybę


A więc kolejny dzień na Fulidhoo za nami.
Działo się wczoraj sporo, jak to na Fulidhoo.
Rano poszliśmy na plażę. 


Weszliśmy na plażę

Położyliśmy się na plaży

Popatrzyliśmy w ocean

Zaczęliśmy się opalać

Po opalaniu poszliśmy pływać. Po pływaniu osuszyliśmy się i znowu poszliśmy się opalać.
Słońce w południe praży niemiłosiernie więc wszystkie cztery osoby dzielące z nami plażę uciekły gdzieś.
Mięczaki.
Plaża znowu jest nasza :)

Voilà

Słońce przygrzewa

Znajdź na materacu kolor wody

Gdy już mocno nam przygrzało postanowiliśmy coś zjeść.
Spośród wszystkich trzech kawiarenek które są do wyboru wybraliśmy tą w której można zamówić jedzenie.

Słynna Cafe Mosaic
W środku kokietowała nas lokalna piękność


Ściany budynków pokrywają napisy w miejscowym języku dhivehi
Ja nie wiadomo o co chodzi to chodzi o politykę
Waga jest symbolem jednej z partii, robaczki opisują program partyjny

Najedzeni i wypoczęci ruszamy na polowanie na wielką rybę. Z nami cała ekipa z La Perla.

Jesteśmy gotowi na połów

Nasz sternik

To jest przynęta a nie połów
Wielkim zaskoczeniem jest to jak wygląda nasz wędka.
Otóż nie mamy wędki tylko żyłkę zawiniętą na kółku a na haczyku kawałek przynęty.
Jak na to łowić?
Co zrobić gdy ryba chwyci haczyk?

Taa...

Karolinka ograniczyła się do trzymania kółka i siedzenia na krzesełku

Metoda wbrew pozorom jest prosta i dość skuteczna.
Gdy już znajdzie się odpowiednie miejsce wrzuca się przynętę obciążoną ciężarkiem do wody i rozwija żyłkę dopóki nie osiągnie dna.
Praktycznie od razy po osadzeniu przynęty na dnie czuje się po palcami drgania wędki.
Żeby zahaczyć rybę trzeba energicznie wyciągnąć żyłkę z wody.
Potem rybę wyciąga się gołymi rękami za żyłkę.
Nie jest to wbrew pozorom trudne ale trochę czasu zajęło mi załapanie tego, ale wreszcie jest pierwsza ryba.


Złapana
Ryb jest po dostatkiem, połów jest udany, wyciągamy nawet kawałki koralowca.
Aż tu nagle jedna z Pań ma niesamowitą zdobycz.

Rekinek

Wcale nie takie maleństwo. Ten rekin miał około metra długości

Rekina wyrzucamy z powrotem do wody. Połów trwa do późnego wieczora i jest bardzo udany.
Dodatkową atrakcją jest przepiękne, rozgwieżdżone niebo. Nie udało mi się tego uchwycić ze względu na ruch łódki więc uwierzcie nam na słowo.
Po powrocie do brzegu czeka nas jeszcze jedna niespodzianka.
Tuż przy pomoście pływa olbrzymie stado olbrzymich ogończy (stingray)
Widok jest niesamowity, nie wierzyliśmy, że możemy zobaczyć te stworzenia na żywo z tak bliska.

Jest ich mnóstwo
I są wielkie

Z dzieckiem na plecach

Największe mają rozpiętość około 3 metrów

Wokół pływa mnóstwo małych rybek, wygląda to na symbiozę.
Rybki rzucają się na resztki rybek z połowu zapalczywiej niż ogończe
Coś niesamowitego

Ten kowboj przy brzegu płuczę swoją zdobycz odganiając ogończe krzykiem

Tymczasem nasz gospodarz Ahmed spokojnie przygotowuje naszą zdobycz na wieczornego grilla

Zdjęć z posiłku nie ma bo wszyscy rzuciliśmy się na jedzenie i zanim pomyśleliśmy o aparacie nie było już czego fotografować. Na grill trafiły cztery różne ryby m. in. wielki tuńczyk i white snapper.
Super dzień. 
Z kronikarskiego obowiązku dodamy, że wieczorne łowienie ryb kosztowało nas 25$ od osoby.
Było warto.