Dziś z samego rana wyruszyliśmy na południe na wyspę Anbaraa
Anbaraa to tak zwana Picnic Island.
Kiedyś był tam ośrodek, teraz jest on opuszczony, ale wyspa znajduję się pod opieką kilku miejscowych którzy za 5$ od osoby przyjmują gości z zewnątrz.
Wyspa słynie z pięknej plaży a okolica z pięknych raf koralowych.
Zobaczymy...
Karola świetnie znosi podróż szybką motorówką, nie buja tak jak w powolnym dhoni tylko pruje fale.
Z nami płynie nasz gospodarz Moosa, kapitan łodzi Mohamed i słynny perkusista Ibrahim.
Tak to można pływać a nie jakiś promem. |
Nasza ekipa. |
Lecimy |
Anbaraa z oddali |
Już na miejscu |
Wygląda zachęcająco |
Woda jak zwykle kusi |
Póki co plaża jest nasza |
Na zachód od wyspy jest około 400 metrów płytkiego dojścia do podwodnych ogrodów.
Wrażenie są niesamowite.
W tym miejscu kończy się zwiedzanie podwodnych ogrodów tuż pod powierzchnią wody.
Chwila przerwy na kanapkę i picie i idziemy na wschodnią stronę wyspy.
A tu już wiszące ogrody, rafa zaczyna się dość szybko po czym następuje spadek w głębie na 20-30 metrów. Można podziwiać wiszące tarasy rafy.
Zdjęcia nie oddają tego co można zobaczyć po tej stronie.
Wracamy na Felidhoo, to ta wyspa po środku |
A to widok obok statku którego było widać na zdjęciu z zachodzącym słońcem |
Aktualnie jesteśmy na Maafushi ale połączenie z internetem jest tu fatalne więc póki co skromnie i bez opisów.
Jak się coś ruszy z tym połączeniem postaram się nadrobić zaległości.