Nasz pierwszy przystanek to Maafushi.
Wyspa o której można usłyszeć przeróżne opinie od
bywalców Malediwów.
Na nas zrobiła pozytywne wrażenie i zastanawiamy się czy
nie zajrzeć na nią na ostatnie dwa dni choć wcześniej nie było tego w planie.
Można usłyszeć opinię, że Maafushi to nie są prawdziwe Malediwy.
Pozdrawiamy z namiastki raju.
Można usłyszeć opinię, że Maafushi to nie są prawdziwe Malediwy.
Prawdopodobnie opinię taką mają osoby będące tylko w
resortach lub znające Malediwy jedynie z pocztówek.
Uważam, że kto nie był na Maafushi ten nie wie co to
prawdziwe Malediwy.
Wyspa położona jest od lotniska w Male niecałe 30 min
motorówką lub niecałe dwie godziny publicznym promem więc stanowi łatwo
osiągalny cel dla turysty podróżującego na własną rękę.
Jest też dość dużą jak na malediwskie warunki, około kilometra
długości i 300 metrów szerokości (stojąc na głównej ulicy przecinającej wyspę wzdłuż
widać ocean po obu stronach)
Zamieszkała jest przez około 2500 lokalnych mieszkańców.
Odkąd w 2010 rząd pozwolił budować tu guesthousy dla
turystów zostało pobudowanych 33 większych i mniejszych miejsc które mogą
przyjmować gości a w budowie jest pewnie drugie tyle.
I tu można się zacząć sprzeczać.
Czy prawdziwe Malediwy to małe rajskie wysepki nieskażone
turystyką, wyspy-resorty czy też ośrodki wypoczynkowe jak właśnie Maafushi?
Nie będę tu oceniał, przedstawię Maafushi z naszego punktu
widzenia i tyle.
Maafushi mam mnóstwo uroku i od razu po przypłynięciu czuje
się klimat tej wyspy.
Duży wybór guesthousów daje możliwość znalezienia pobytu
według upodobań i budżety.
Są naprawdę eleganckie hoteliki tuż przy plaży
nieodbiegające standardem od hoteli basenu morza Śródziemnego i raczkujące
dopiero rodzinne guesthousy oddalone kilka minut na piechotę od publicznej
plaży (gdzie można się swobodnie opalać w bikini)
My wybraliśmy tę drugą opcję i jeżeli ktoś nie ma zbyt wygórowanych
wymagań co do standardu (mały pokój, słaba łazienka ale sprawna klima, wygodne
łóżko i darmowe wifi) to jest to opcja osiągalna nawet na niskobudżetową
kieszeń. Nas nasz guesthouse (Maafushi Inn) kosztował 39$ za noc.
Za 4 dni, 3 noce zapłaciliśmy 144$ (trzeba pamiętać, że wszystkie ceny podawane są bez dwóch podatków, tzw obsługi 10% i 12% podatku rządowego)
Tak więc cena niezła jak na Malediwy.
Za 4 dni, 3 noce zapłaciliśmy 144$ (trzeba pamiętać, że wszystkie ceny podawane są bez dwóch podatków, tzw obsługi 10% i 12% podatku rządowego)
Tak więc cena niezła jak na Malediwy.
Dużym plusem licznej rzeszy turystów przybywających na tą
wyspę jest duża liczba knajpek, restauracji, sklepów od tych oferujących pamiątki,
przez spożywcze skończywszy na takich oferujących mydło i powidło.
Stołowaliśmy się w czterech restauracjach (White Shell, Symphony Lagoon, Hot Bites i w Arena Beach Hotel)
Koszt posiłku (wstawaliśmy porządne najedzeni) dla dwóch osób z napojami (i podatkiem) wahał się od 80 do 140 zł.
Płatność w dolarach lub w rupiach, pełna dowolność, przelicznik ten sam.
Koszt posiłku (wstawaliśmy porządne najedzeni) dla dwóch osób z napojami (i podatkiem) wahał się od 80 do 140 zł.
Płatność w dolarach lub w rupiach, pełna dowolność, przelicznik ten sam.
Wieczorna kolacja |
Po kolacji na plaży |
Śniadanko |
Widok na śniadanku |
widoczek na kolacji |
Ceny w sklepach zbliżone do tych w Polsce, są produkty
droższe są tańsze generalnie nie przepłaca się zanadto.
Ważne jest, że lokalsi mają dla turystów przygotowaną bogatą ofertę wszelakich atrakcji, przede wszystkim związanych z nurkowaniem i wszelakim sportami wodnymi.
Ważne jest, że lokalsi mają dla turystów przygotowaną bogatą ofertę wszelakich atrakcji, przede wszystkim związanych z nurkowaniem i wszelakim sportami wodnymi.
Każdy guesthouse oferuje również wycieczki poza wyspę,
najpopularniejsze to wszelkie snorkelingi z żółwiami, mantami, rekinami,
nurkowanie na najciekawszych okolicznych rafach.
Można popłynąć na tzw piknic Island czyli namiastkę rajskiej bezludnej wyspy, na sandbank czyli łachę piachu wystającą na środku oceanu lub do jednego z okolicznych resortów zobaczyć przez chwilę za co płacą ludzie grube pieniądze.
Można popłynąć na tzw piknic Island czyli namiastkę rajskiej bezludnej wyspy, na sandbank czyli łachę piachu wystającą na środku oceanu lub do jednego z okolicznych resortów zobaczyć przez chwilę za co płacą ludzie grube pieniądze.
Na samej wyspie jak wspomniałem dużo wodnych aktywności, każdy znajdzie coś dla siebie.
W piątki są wyścigi krabów...
Na Maafushi przed wszystkim (a może nie?) jest duża publiczna plaża na której
jest mnóstwo turystów.
W piątki są wyścigi krabów...
Kraby gotowe do biegu... |
Start! |
Proszę Państwa, cóż za emocje!! |
Ale każdy można znaleźć spokojnie miejsce dla siebie, nie ma
tłoku a przepiękna długie zejście do wody pozwala każdemu rozkoszować się
urokami wyspy na środku oceanu indyjskiego wedle upodobań.
publiczna plaża |
Do rafy jest 2 minuty na piechotę. Serio. Przez jakieś
200-300 metrów od brzegu woda sięga od kolan do szyi z przewagą płycizny a tuż
obok zaczyna się rafa.
No może rafka ale dla początkujących snorkelerów jak my to bajka.
Kto chce więcej może za kilkanaście dolarów popłynąć dalej, położenie tej wyspy daje wiele możliwości.
No może rafka ale dla początkujących snorkelerów jak my to bajka.
Kto chce więcej może za kilkanaście dolarów popłynąć dalej, położenie tej wyspy daje wiele możliwości.
Ci najdalej nadal mają grunt |
Widok z rafki na plażę |
Rybka na rafce |
Inna rybka na rafce |
Jeszcze inna rybka na rafce |
Rafka |
Mój ulubieniec |
Woda ciepluteńka, sama przyjemność do niej wejść. Od 17:00
cieplejsza niż powietrze, czyli około 30 stopni gdy powietrze ma jakieś 27.
Taka namiastka raju i po co dać się zamykać w resorcie?
Jak z pocztówki co? |
Woda jest niewiarygodnie ciepła |
Kto chce się zanurzyć? |
Nawet dla spragnionych alkoholu miejscowi znaleźli
rozwiązanie.
Ponieważ na wyspach zamieszkałych przez miejscowych jest
całkowite prohibicja to wymyślili łódkę na telefon.
Dzwonisz, podpływa po Ciebie statek, zgarnia na pokład na którym
można kupić i wypić alkohol (pomysłowe co?) i odstawia gdy już się napijesz.
Koszty: piwo 6$, wódka 8$, drink 10$
Dziękuję, nie skorzystaliśmy, nie po to tam przyjechaliśmy.
Jutro rano płyniemy na koleją wyspę czyli
Fulidhoo.
Pozdrawiamy z namiastki raju.
Burza na Malediwach |
Trochę popadało, taki ciepły prysznic. |