poniedziałek, 21 listopada 2016

Panama City, dzień 3.



Ostatni dzień w stolicy Panamy rozpoczynamy od najnowszej atrakcji tego miasta.
Biomuseo zaprojektowane przez Franka Gehry jest najnowocześniejszym i najatrakcyjniejszym muzeum w jakim kiedykolwiek byliśmy.
Przepięknie położone i atrakcyjne z zewnątrz, w środku kryje w sobie fantastyczną historię przedstawioną w nowatorski sposób.
W pełni interaktywne, z doskonałą obsługą, pokazuje wpływ Panamy na Świat i jednocześnie przedstawia historię Ziemi w taki sposób, że nauka staje się przyjemnością.
Wyszła laurka, ale tak powinny wyglądać muzea. Szczerze polecamy, zdjęć jest tylko kilka, bo nie da się tego zobrazować.

W tej gablocie są gatunki które zostały odkryte w Panamie po roku 2000.
To pokazuje jak wielka jest różnorodność na Ziemi i jak mało o niej jeszcze wiemy.

Licznik pokazuje liczbę ludzi w miliardach.
Na czarno są gatunki które wyginęły, na czerwono prawie na wymarciu, na pomarańczowo zagrożone wyginięciem, na szaro co im bezpośredni zagraża.
To tylko część tablicy i dotyczy tylko Panamy.
Ta sala nazwana Panamarama i robi robotę.
Pokazuje różnorodność flory i fauny Panamy na 10 ekranach, wokół ciebie, nad i pod i nie zawsze jest to ten sam obraz
Mega wrażenie.



W muzeum jest mnóstwo skamielin i wykopalisk pokazujących historię ewolucji naszej planety.
Skamielina, również po lewej.



W tej części pokazane są pradawne zwierzaki z północy i południa Ameryk, faktycznej wielkości.
Co zadziwia to olbrzymia różnorodność i różnica pomiędzy tymi kontynentami które złączyła dopiero Panama i Kostaryka pod wpływem ruchów tektonicznych, erupcji wulkanów i naniesienia lądu.
Połączenie w tym miejscu dwóch kontynentów wpłynęło też bezpośrednio na klimat.

Historii ewolucji i wpływu te części świata na Ziemię nie będziemy tutaj opowiadać.
Zainteresowanych zapraszamy do lektury lub odwiedzenia tego fantastycznego muzeum.
.
W kolejnej sali jest historia człowiek z perspektywy Panamy.
Znów brakuje słów, dajemy tylko jedno zdjęcie.
Ale wyobraźcie sobie Panamę w czasach konkwistadorów i ich wpływ na rdzenną ludność oraz przyrodę.


W kolejnej sali trochę historii z dan oceanów które przytulają się z obu stron Panamy.
Szczęki robią wrażenie,

Tak wygląda fragment muzeum na zewnątrz.

W ogrodzie otaczającym muzeum.



A to widoczek  który mamy spod muzeum.

Sorry za jakość, ale strzelane jest przez szybę autobusu.

Po muzeum pozostał nam ostatni cel zwiedzania Panamy czyli stare miasto, Casco Viejo.
Postkolonialna zabudowa, zaniedbane budynki, brud i ogólny bałagan przywiódł nam na myśl,
o dziwo, Saint Louis w Senegalu.,
Czyli pierwsze wrażenie nie za ciekawe, a przede wszystkim byliśmy już bardzo głodni, więc pierwsze kroki skierowaliśmy do knajpy.
I tu niemiłe zaskoczenie bo namierzona miała horrendalnie wysokie ceny, jak zresztą reszta w okolicy.
Skończyło się na kanapce za 6$ (smacznej), a międzyczasie zaczął padać deszcz.
Deszcz ustał, my wyszliśmy zwiedzać starówkę.


Główny plac nie robi wrażenia ze względu na remont, bazar i scenę z Panamskim discopolo na środku.

Stara, kolonialna, zaniedbana zabudowa.


I wtedy lunęło, a my na tropikalną ulewę nie byliśmy przygotowani, a nawet jeśli to nie była to dobra pogoda na zwiedzanie.





 Po godzinie oczekiwania aż może choć trochę ustanie wróciliśmy taksówką do hotelu.
Takie uroki klimatu podrównikowego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz